Twórycy ludowi
z Gorców
Rozalia Urbaniak
Ochotnica Dolna

Urodziłam się 5 czerwca 1938 roku jako córka Antoniego Wójciaka i Anieli z domu Chlipała, trzecie dziecko z ośmiorga. Przeżyłam najazd Niemiec na Polskę w 1939 roku. Pamiętam jak mojego tatę zabrali jako zakładnika, strzelaninę, bombardowanie. Nie zapomniałam Krwawej Wigili i ucieczki dzieci Morawczyńskiego, wyjazdu do Ochotnicy Górnej pod Magurkę, gdzie stacjonowali partyzanci. A później czerwonoarmiści strzelali po pijanemu w naszym domu. Można by dużo mówić. Do szkoły zaczęłam uczęszczać już po wojnie, 7 klasę ukończyłam w 1952 roku. Podjęłam naukę w Technikum Obuwniczym w Nowym Targu, ale po skończeniu pierwszej klasy musiałam zostać w domu ze względu na brak funduszy. W styczniu 1954 roku podjęłam pracę w Gminnej Spółdzielni „SCH” w Ochotnicy, jako referent administracyjny, starałam się dokształcać zaocznie. Ukończyłam studium ekonomiczne w Krakowie, kurs miesięczny głównych księgowych oraz kurs zast. głównego księgowego. W roku 1955 dostałam angaż na stanowisko księgowa skupu, później powierzano mi stanowisko głównej księgowej. W 1990 roku mogłam przejść na wcześniejszą emeryturę, więc z tego skorzystałam. Na emeryturze oprócz pracy w polu, bo od młodych lat trzeba było pracować również na roli, chciałam robić coś więcej, a miałam smykałkę do szycia i od dziecka pomagałam tacie. Mój tata był krawcem portek z sukna, wyszywał parzenice i proste papucie. Do portek trzeba było ukręcić sznurek oraz stębnówki, więc to się robiło. Gdy wyszłam za mąż, a potem przyszli na świat Staszek, Jan,Ewa i Maria, obowiązków było dosyć dużo. Trzeba było ubrać i wyżywić rodzinę, w tym czasie budowaliśmy też stajnię i dom. Zawsze starałam się o strój góralski tak dla siebie, jak i dla dzieci. Własnym sposobem, wraz z tatą szyłam portki i ciuchy dla chłopców do I Komunii św. i do Bierzmowania. Także serdoki dla chłopców, gorsety, wyszywane koszule i spódnice dla córek. Kiedy przyszły na świat wnuki, dla wszystkich poszyłam i wyszyłam portki i gorsety, a potem również dla prawnuka i prawnuczki. Dla wszystkich starałam się zrobić stroje góralskie. W lutym 1992 roku został założony Oddział Związku Podhalan w Ochotnicy Dolnej, gdzie zostałam sekretarzem na prawie 25 lat. Bardzo mnie to mobilizowało, ażeby kultywować stroje oraz nasze obyczaje i tradycje. Kobiety ze wsi oglądające moje dzieci ubrane w stroje góralskie, a także moje gorsety, zwracały się do mnie o reperacje swoich gorsetów, a inne z prośbą o uszycie i wyszycie. Niektóre chciały, żeby odtworzyć im wzory ze zniszczonych ubrań. Później, kiedy już byłam na emeryturze miałam więcej czasu i wyszywałam własne wzory kwiatów wzorując się na kwiatach w moim ogródku, starałam się je przenieść na gorsety, to było moje hobby. Gorsety wyszywałam dla mieszkańców Ochotnicy, innych miast w Polsce, a nawet poza jej granicami. Gdybym policzyła wszystkie gorsety, to chyba ich suma przekroczyłaby setkę. Wyszywałam też parzenice na portkach, szyłam papucie, oplatałam chustki i wykonywałam wiele różnych prac. Widząc, jak zniekształcają wyszywane portki nowoczesne, postanowiłam wyszyć na pamiątkę parzenicę z portek mojego męża, której już teraz nikt nie wyszywa.

Paweł Ziemianek
Tylmanowa